– Wakacje to najtrudniejszy second od lat, bo wtedy zwierzęta zaczynają ingerować w wakacyjne plany. Te, które były żywym prezentem dla dziecka, czy to na komunię, czy na urodziny, zaczynają się nudzić. A więc najwięcej mamy w czasie wakacji pracy, bo dużo zwierząt jest porzucanych – mówi Bartłomiej Gorzkowski z lubelskiego schroniska.
Miesięcznie przywozi się tu 60-70 psów i 30-40 kotów. Psy bardzo często są przywiązane do drzewa, poręczy przed sklepem czy słupka z reklamami. – Ludzie często nie mają cywilnej odwagi, by powiedzieć, że sobie nie radzą i wolą odejść – mówi Gorzkowski. Często zostawiają zwierzęta w miejscu, którego nikt nie widzi. – Bo jest łatwiej, bo człowiek nie naraża się na ocenę, reakcję czy nawet odpowiedzialność karną. Bo porzucenie zwierzaka to przestępstwo – przypomina pracownik schroniska. Zaznacza, że w schronisku mieszkają również zwierzęta, które przemierzają place, parki i ulice.
Jeśli komuś wydaje się, że w każdej chwili może przyprowadzić swojego pupila do schroniska, a pracownicy tak po prostu zwierzę przyjmą – myli się. Jak tłumaczy Gorzkowski, “nie chodzi o to, żeby uczyć ludzi nieodpowiedzialnosci na zasadzie ‘mnie się tylko nudzi, oddam schronom'”. – Ale wiemy, że życie pisze różne scenariusze. Sytuacje są różne, np. choroba – i wtedy akceptujemy zwierzę – dodaje nasz rozmówca.
Zwraca też uwagę na to, że wakacje to czas, w którym pojawia się szczególny rodzaj „znalazców”. – Przychodzi do nas mężczyzna i próbuje oddać domniemane zwierzę, na przykład psa. Potem w wywiadzie okazuje się, że ktoś jedzie na wakacje i chciałby zaoszczędzić na hotelu dla zwierząt. Pomyśleli, że odda zwierzę do schronienia, a następnie je adoptuje. Nie dopuszczamy do takich sytuacji. Nie tolerujemy tego typu podejścia do zwierząt – podkreśla pracownik lubelskiego schroniska.
Dzień otwarty w hostelu
W najbliższą niedzielę (7 sierpnia) w lubelskim schronisku dla zwierząt odbędzie się dzień otwarty. Będzie można dowiedzieć się czegoś o adopcji lub porozmawiać z właścicielami zwierząt o właściwej pielęgnacji – diecie, zdrowiu, czy innych potrzebach czworonożnych przyjaciół. Wydarzenie odbędzie się pod hasłem „Żyj przy nas”.
Jego aspekt edukacyjny dotyczy nie tylko psów i kotów. – W miastach osiedlają się również dzikie zwierzęta, takie jak wiewiórki, jeże, lisy i jerzyki. Dlatego chcemy przekazać mieszkańcom Lublina informacje o ich życiu w ekosystemie miejskim – mówi Blanka Rdest-Dudak, dyrektor Wydziału Zieleni i Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Lublin. – Dodatkowo, jak zawsze, podczas spotkania będzie można zapoznać się z tematem adopcji, pielęgnacji i profilaktyki zwierząt – dodaje.
“Proszę, ocal nas”
Do schroniska w Lublinie trafiają nie tylko psy i koty, ale także węże, jaszczurki i żółwie. Znajduje się tu również egzotarium. Od maja – prawie codziennie – dzwonią ludzie, którzy spotkali po drodze zaskrońca i – przestraszeni – szukają pomocy. – słyszę w słuchawce: “Uratuj nas, bo w ogrodzie lub w innym miejscu pojawił się wąż”. Jeśli proszę o zdjęcie, to potwierdzam, że to zaskroniec. To najpopularniejszy polski wąż, związany ze środowiskiem wodnym, żyje w pobliżu rzek, stawów i jezior. Mieszkają też w Lublinie, nikomu nie przeszkadzając – mówi Gorzkowski.
– Mam wrażenie, że wiele osób zapomniało o wiadomościach ze szkoły, że takie trawy mieszkają po sąsiedzku i nie są niebezpieczne – dodaje. I wyjaśnia, że węża łatwo rozpoznać. – Posiada charakterystyczne jasne plamy z tyłu głowy, zwykle żółte. To węże, które nie są jadowite, nikogo nie skrzywdzą – uspokajają.
Zwierzęta, które trafiają do lubelskiego egzotarium w czasie wakacji to często okazy zamówione przez web, za kilkadziesiąt złotych, jako prezent na urodziny, Dzień Dziecka czy komunię. – Żółwie, jaszczurki, kameleony niestety często trafiają do ludzi, którzy nigdy nie powinni mieć żadnych zwierząt – chyba, że jakieś pluszaki – mówi Gorzkowski.
– Zwierzę kupione za niewielkie pieniądze nagle choruje i trzeba wydać na leczenie kilkaset złotych. Wtedy dla niektórych priorytetem stają się względy ekonomiczne. Taniej będzie wyrzucić i kupić nowy, „nietknięty”. Niestety taka jest rzeczywistość – tłumaczy Gorzkowski. W ciągu 14 lat funkcjonowania egzotarium jego pracownikom udało się uratować ponad tysiąc egzotycznych zwierząt z samego Lublina.