Gdziekolwiek spojrzysz, wszędzie bazgroły. Piękno Starego i Głównego Miasta w Gdańsku coraz bardziej przesłaniają tagi i wątpliwej jakości graffiti. Temat nie jest nowy, ale ilość takich dekoracji w reprezentacyjnej części miasta szokuje ostatnio.
Spacerując po Starym i Głównym Mieście Gdańska można odnieść wrażenie, że albo miasto i jego właściciele nie dbają o fasady budynków, albo są bezsilni w walce z gęstniejącą siatką bazgrołów. A ktokolwiek próbuje walczyć, ta walka wyraźnie przegrywa.
W końcu malują
Wandale w końcu malują. Zniszczeniu ulegają ściany, ściany, ściany, drzwi, wejścia na klatki schodowe, domofony, ogrodzenia, klamki, skrzynki elektryczne, śmietniki, a nawet znaki drogowe.
Artyści nie oszczędzają nawet regularnie odświeżanych powierzchni, malując na nich nowe „dzieła”. Tak jest np. w budynkach mieszkalnych przy ul. Stolarskiej, którą często mijam.
Budynek mieszkalny przy ul. Stolarska jest często zamalowywana przez wandali. Mimo prób odświeżenia nawierzchni regularnie pojawiają się tam nowe napisy.
fot. A.Nietopiel / trojmiasto.pl
Na ścianach, w ich dolnej części, widać próby walki z bazgrołami, ale w miejscu obrazu pojawia się więcej haseł i tagów.
Słaba wizytówka miasta
Wandale nie potrzebują pustych ścian do malowania, a te, które są zamalowane, są regularnie pokrywane świeżymi bazgrołami. Wśród tagów, napisów i graffiti można wyłapać coś inspirującego, co może się nawet spodobać. Ale czy jest to miejsce na zaprezentowanie tej formy komunikacji?

Patrząc na napisy i tagi na Starym i Głównym Mieście trudno myśleć o tych miejscach jako o wizytówce Gdańska.
fot. A.Nietopiel / trojmiasto.pl
Aż trudno uwierzyć, że w czasach lotów na Księżyc, wynalezienia samochodów wodorowych czy budowy linii tramwajowej do Moreny i monitoringu w centrum miasta, nie można nie regularnie niszczyć murów i innych powierzchni przez wandali.
Szkoda społeczna takich wykroczeń jest niewielka, ale otaczając się taką estetyką, sami stajemy się jej częścią. To kiepska wizytówka.